poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Uwaga!

Postanowiłam zawiesić bloga. Dzieje się tak z powodu braku weny i komentarzy. 
Może niedługo się to zmieni. 
Żegnajcie ;o

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 1

Harry pierwszy raz w swoim życiu oglądał telewizję w salonie, no to może nie było na tyle dziwne, co fakt, że nie był sam. W tym samym pokoju zajęci oglądaniem byli Dursley'owie. Pierwszy raz pozwolili mu przebywać z nimi dłuższy czas w tym samym pomieszczeniu. W domu panowała cisza, pomijając odgłosy wydobywające się z odbiornika. Trwało tak jeszcze dłuższą chwilę, aż naglę ktoś zapukał do drzwi. Wuj Vernon ociężale wstał z kanapy i powlókł się do przedpokoju. Harry ciekawy kto przyszedł, cicho ruszył zanim. Był w szoku, gdy zobaczył kto stoi w drzwiach. O ich framugę szarmancko opierał się Syriusz Black we własnej osobie. Harry nigdy nie był tak szczęśliwy. Veron, tak jak i Harry był w głębokim szoku. Syriusz nie czekając na zaproszenie wszedł do domu. Wuj był ma skraju wytrzymałości. Ale Black udawał, że tego nie zauważał. Wyciągnął rękę, aby się przedstawić. Dursley uścisnął ją i zaprosił gościa do salonu. Ten jednak zanim wszedł do pomieszczenia uściskał Harry'ego. Nikt nie wiedział kim dla Potter'a był Syriusz. Wiedzieli jedynie, że był on czarodziejem i wpuścili go do domu, dlatego, że się go bali. Gość chcąc sobie z nich pożartować, może trochę podenerwować rozsiadł się wygodnie na kanapie i czekał aż reszta też spocznie. Harry'emu bardzo spodobało się zachowani ojca chrzestnego, w końcu sam wiele razy tak robił. Nastała krepująca cisza. Chcąc ją przerwać ciocia Petunia zaczęła rozmowę...
-Nie chcę być niegrzeczna, ale wydaję mi się, że skądś pana znam -stwierdziła
-Być może Petunio...
-Przepraszam, ale skąd zna pan imię mojej żony -wtrącił się Vernon
-No przecież wypadałoby znać imię tej.... ee.. jaszczurki -odpowiedział powstrzymując śmiech Black
-O co panu do jasnej cholery chodzi
-Wie pan ile ja się od moich przyjaciół nasłuchałem o niej?
-O kim pan mówi? Naprawdę nie rozumiem -pawie krzyczała Petunia
-A no tak zapomniałem powiedzieć czegoś o sobie. Mówię oczywiście o Jamesie i jego ŻONIE Lily. -odpowiedział akcentując przedostatnie słowo
I wtedy wszystko było jasne. Domyślili się, że Syriusz jest ojcem chrzestnym Harry'ego, ale nadal nie wiedzieli czego od nich chcę...
-No dobrze, ale czego pan od nas chcę?
-Tak w skrócie mówiąc przybyłem tu po mojego chrześniaka
Harry był w siódmym niebie. Syriusz w skrócie opowiedział wujostwu, że zamierza zabrać go do siebie. Krewni bez zastrzeżeń pozwolili mu się wyprowadzić. Syriusz idąc z Harrym wzdłuż ulicy postanowił mu coś powiedzieć…
-Wiesz Harry. Jak się pewnie domyśliłeś wybieramy się w stronę Kwatery Głównej Zakonu Feniksa, ale mam dla ciebie jeszcze niespodziankę. To znaczy jest to bardziej „prezent” dla mnie. Tak naprawdę nie powinienem nazywać tej osoby prezentem.
-Osoby? O kim mówisz?
-Zobaczysz. Mogę co tylko zdradzić, że o tej osobie wiedzą, no niektórzy wiedzieli, mówię tu o Remusie, twoich rodzicach i o starszych członkach Zakonu.
Potem całą drogę szli w ciszy. Po kilkunastu minutach byli na miejscu. Wypowiedzieli formułkę, pozwalającą wejść do domu. Drzwi otworzył im Artur Weasley. Przywitał ich serdecznie i zaprosił do środka. Tam mocno wyściskała harry’ego Molly i jak zwykle zaczęła się martwić, że za mało je itp. Po daniu mu kolacji wygoniła na górę. Tam czekali na niego bliźniacy, Ron, Hermiona i Ginny. Przywitał się z nimi i rozsiadł na łóżku. Ron zaczął rozmowę…
-Widzieliście ją?
-No, ładna –odpowiedział Fred
-Nie wiedziałam, braciszku, że lubisz starsze –zgasiła jego entuzjazm Ginny
-O kim wy w ogóle mówicie? –wtrącił Harry
Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę.
-To ty nie wiesz o tej nowej? –zapytał Ron
-Ronald! –krzyknęła Hermiona
-Nie, a powinienem?
-Widocznie jej nie zauważyłeś. My też nie wiemy, kim ona jest. Przypuszczamy tylko, że chodziła do Hogwartu z Syriuszem i Lupinem. –odparła Granger
-No, jutro z pewnością wszystkiego się dowiemy –zakończyła temat, widocznie zmęczona Ginny
Dziewczyny oraz Fred i George rozeszli się do swoich pokoi, zostawiając Potter’a i Rona samych. Ci szybko zasnęli, nie wymieniając między sobą ani jednego słowa. Następnego dnia rano obudziło ich wołanie na śniadanie, przygotowane przez Molly. Pospiesznie ubrali się i zeszli do kuchni. Tam natomiast siedzieli już wszyscy, Remus, Tonks, Weasley’owie wraz z Hermioną, Szalonooki, Syriusz i jakaś nieznajoma kobieta. Ron i Harry usiedli przy stole i zaczęli nakładać sobie jedzenie. Wszyscy wesoło rozmawiali, aż nagle tajemnicza kobieta wstała i chrząknęła.
-Szczerze mówiąc nie wiem jak się zachować. Niektórzy widzą mnie po raz pierwszy, inny znają mnie od wielu lat. No, więc może najpierw zwrócę się do tych, którzy mnie nie znają. Mam na imię Dorcas. Chodziłam do szkoły z Syriuszem i Remusem. Jestem także matką chrzestną Harry’ego. Byłam najlepsza przyjaciółką Lily i Jamesa –tu się na chwilę zatrzymała.- A, no i zapomniałam powiedzieć, że jestem… żoną Syriusza.
Dzieciaki oniemiały. To był szok. Jednak nie była to niemiła niespodzianka. Wszyscy się ucieszyli.